Archive for definiowanie web 2.0

Gazeta Wyborcza – “Web 2.0 to rewolucja w internecie?”

Zbigniew Domaszewicz w artykule Czy web 2.0 to rewolucja w internecie? (w wydaniu papierowym 6 marca 2006) bardzo dobrze zebrał wiele obaw dotyczących pojęcia web 2.0. Polecam przejrzenie komentarzy do artykułu – dają przekrojową informację jak jest ono odbierane przez czytelników Gazety – próbka statystyczna wykazuje, że analogicznie jak na tym blogu – czyli mamy następujące grupy:

  • aleosochozi? – osoby zupełnie nie z tej beczki rzucające losowe komentarze (może to boty?)
  • naciągnięci – dla nich web20 to tylko marketing i dmuchanie bańki
  • łowcy standardów – czyli “co nie zdefiniowane nie istnieje”
  • użytkownicy – osoby które korzystają z aplikacji web20 i dostrzegają ich nową jakość

Niestety najwięcej zdaje się być “naciągniętych” potem idą łeb-w-łeb “łowcy standardów” i “użytkownicy”. Mam nadzieję, że pisząc więcej na tym blogu i działając w realu (it grill) wpłynę na te statystyki :).

Wracając do artykułu – mnie osobiście cieszy, że tematyka jest promowana w mediach, ale postawienie znaku zapytania w tytule artykułu powoduje, że tak naprawdę można go odebrać raczej jako głos zwątpienia. Pomimo, że w artykule wypowiadają się osoby śledzące ten trend (w tym cytat z mojego bloga) mam wrażenie, że wydźwięk całościowy to “Uwaga – to może być powtórka bańki internetowej”.

Ja z całą stanowczością twierdzę, że takiej powtórki nie będzie – a to z kilku konkretnych powodów:

  • inwestorzy są bardziej świadomi – nie nabiorą się na zwykłe etykietki bez pokrycia, już raz przez zapaść przeszli i jeśli nadal są inwestorami to znaczy, że jakąś wiedzę empiryczną z tego wyciągnęli
  • technologia jest tańsza – stworzenie nieprzeciętnego serwisu nie wymaga już wpompowania milionów $$$ żeby tyko można się było przekonać, że to jednak jest niewypał
  • internet nie jest nowością (niesprawdzoną)

Pamiętam, że gdy pierwszy raz zetknąłem się z internetem w 1995 roku, poczułem jakbym został wpuszczony do nieskończonej biblioteki z której książek mogę godzinami, tygodniami i latami czerpać wiedzę. Teraz web 2.0 daje mi możliwość bezpośredniej dyskusji z autorami tych książek. Co więcej – daje mi możliwość wpisania swojego wkładu w te książki. To jest duża różnica.

Citizen journalism, meme-trackers i polska blogosfera

Citizen journalism wydaje się być ostatnio gorącym tematem, widać to w TechCrunch, na Read/Write web i na Tinfinger (plus rozwinięcie artykułu).

Powstaje coraz więcej serwisów pozwalających śledzić, gromadzić i przetwarzać wpisy blogowe. Wszystko zmierza w kierunku zwiększenia znaczenia blogowania w kierunku “klasycznej prasy” – wpisy blogowe może nie są często odpowiednio elokwentne i obiektywne, ale mogą rozpocząć dyskusję która rzuci rzeczywiste światło na daną sprawę (statystycznie więcej punktów widzenia). Dodatkową siłą takich dyskusji jest ich szybkość, minusem z kolei – rozproszenie. Potrzebujemy konkretnych narzędzi, aby móc śledzić aktywność w ramach danych wątków. Narzędzia te, określane być zaczynają jako “meme-trackers” – od określenia “mem“ukutego przez Richarda Dawkinsa w książce “Samolubny gen”. W skrócie można powiedzieć, że mem odpowiada pojęciowo “idei”. Mem replikuje się poprzez komunikację – rozprzestrzenia się słowem pisanym i mówionym – wszelkimi kanałami przenoszącymi pomysły z umysłu do umysłu. Analogia do blogowania wydaje się oczywista :).

Techcrunch przytacza listę najlepszych “meme-trackers”:
blogniscient,
blogrunner,
blogsnow,
chuquet,
megite,
memeorandum,
newroo, (jeszcze nie uruchomiony)
tailrank,
technorati kitchen,
tinfinger,
topix.net,
truthlaidbear,

Najbardziej zaawansowane z tej grupy wydają się memeorandum i megite – jak widać idą w kierunku starych-dobrych-grup-dyskusyjnych (hmm – ja jakoś nie przepadam za grupami dyskusyjnymi), ale teraz w nowym wymiarze – dyskusje powstają na zewnątrz samej listy – lista (mechanizmy meme-tracking) tylko je agreguje.

Wydaje się, że to dopiero początki tego typu narzędzi – wciąż powstają nowe pomysły i rodzą się nowe pytania – nie wiadomo jak zapewnić aby przegląd wątku był kompletny, aby można było śledzić – no może nie wszystkie – ale większość blogów komentujących dany temat; nie wiadomo jak wartościować te wypowiedzi; itd.. Świeży raport Technorati dotyczący rozwoju blogosfery pokazuje, że jest duże pole do rozwoju tego typu narzędzi bo atak na “mainstream media” trwa.

Na razie próby agregacji polskich blogów na blogfrog.pl i 10przykazan.com pokazują, że trudno w polskiej blogosferze efektywnie “wyłowić” dobre – aktywne i poczytne – blogi. Być może dlatego że, jak pisze Riddle:

[…] polska blogosfera, której poznałem fragment, […] jest daleko w tyle za blogami pisanymi po angielsku (ten język rozumiem, nie wiem jak jest z francuskimi czy niemieckim blogowaniem). Jakość techniczna odstaje, mało osób troszczy się o swojego bloga. I nie mam na myśli dodawanie co rusz nowych pluginów czy zmianę szablonu co tydzień. Brak czasu na wyczyszczenie blogrolla, powtarzające się wpisy o niczym – na razie ten trend wskazuje, że blogi będą się pojawiać, wyczerpywać początkową energię i gasnąć. Bo nie powiedziałem, że gross dzienników zakończyła żywot w wakacje poprzedniego roku.

Czy zatem jest w ogóle miejsce na tego typu (meme-trackers) serwisy na polskim rynku? Czy są one w ogóle potrzebne? Może po prostu Technorati wkrótce wypełni tę lukę? Czy mamy u siebie odpowiednią ilość “twórców memów” (“mementorów”?), tak aby było w ogóle co śledzić?

Web 2.0 is Chuck Norris

W świetle ostatniej rosnącej (również w kręgach politycznych) popularności Chucka Norrisa okazało się, że istnieje seria faktów wiążących Chucka z web 2.0. Jak należało się spodziewać – “Web 2.0 is Chuck Norris” :).
Czy w takiej sytuacji wykop.pl zmieni nazwę na “kop-z-polobrotu.pl”?

Web 2.0 to przede wszystkim “interakcja”

Ostatnio dostałem kilka maili z pytaniami czy taki-a-taki serwis jest zgodny z duchem “web 2.0”. Weryfikacja jest zazwyczaj prosta – jako checklisty można użyć cech opisanych przez Adaptive Path w artykule, o którym pisałem jakiś czas temu i sprawdzić czy pasuje do danego serwisu jedno z określeń – co-creation, decentralization, emergent systems, network effect, remixability, the long tail, user contributed value. Po ostatnim artykule Hinchcliffe’a The Coming Revolution in Interactions zrozumiałem, że wiele (wszystkie?) z tych elementów o których pisze Adaptive Path ma wspólny mianownik a są nim interakcje. To właśnie interakcje rozumiane jako ukierunkowane współdziałanie w ramach jakiegoś systemu dają niesamowitą wartość dodaną w każdym z szeroko znanych serwisów “w duchu web 2.0”:

  • klasyka – google page rank – wzajemne linkowanie – interakcje (bardzo statyczne, ale to przecież “dziadek” web 2.0)
  • klasyka – amazon – komentarze wokół książek – interakcje
  • klasyka – ebay – reputation system – interakcje
  • wikipedia – interakcje, aby artykuł był coraz lepszy
  • digg – interakcje, aby wyłowić (wykopać?) z internetu ciekawe artykuły
  • blogi – interakcje, dyskusje sieciowe

Wystarczy zatem sprawdzić czy system umożliwia tak rozumiane “interakcje” aby móc nalepić mu wielką neonową naklejkę “web 2.0 ready” – i mam tutaj na myśli nie buzzword, ale stwierdzenie – “tak – w tym serwisie możesz tworzyć z innymi użytkownikami wartość dodaną – zapraszamy!”. Czyli interakcje to taki binarny wskaźnik.

Serwisy interaktywne zapewniają coraz większe możliwości – każdy z nas może wejść w interakcje w różnych obszarach tematycznych – zostawić w sieci cząstkę siebie i tworzyć wartość dodaną. Można też zauważyć, że interakcje są coraz bardziej dynamiczne – internet interaktywny zaczna przypominać tłum zgromadzony na placu – tłum, który rozmawia, dywaguje!

Rozwijając myśl “coraz szybszych interakcji” – interakcje google page rank to niemalże “statyczne interakcje” – mam na myśli dynamikę ich zmian, napędzaną przez cykle robotów google. Na drugim końcu mamy interakcje blogowe – żywioł który wraz z trackback i ping powoduje, że obecnie po publikacji pewnej wiadomości rozchodzi się niemal natychmiast “fala” o tym informująca. Możnaby się zastanowić czy dynamika takich interakcji (jak blogowe) może jeszcze bardziej wzrastać – chyba jednak nie, bo dyskusje blogowe ograniczone są przez prędkość percepcji człowieka i prędkość pisania na klawiaturze :).

Podsumowując – gdy zatem ktoś was spyta “Co to w istocie jest web 2.0?” możecie śmiało odpowiedzieć – “No przecież interakcje!”.

The Web 2.0 Revolution Spawns Offshoots…

Dion Hinchlife w swoim artykule The Web 2.0 Revolution Spawns Offshoots… (web2.wsj2.com) zauważa ciekawe trendy podążające za web 2.0 (identity 2.0, library 2.0, law 2.0, media 2.0, advertising 2.0, democracy 2.0 (!!)).
Z nich najciekawszym wydaje się identity 2.0 aktualnie najczęściej utożsamiane z LID, SXIP czy choćby OpenId. Na tej ostatniej stronie można znaleźć ciekawe rozwinięcie co/dlaczego/jak. Jak najbardziej rozumiem ten kierunek – wszyscy potrzebujemy standardu jednoznacznej identyfikacji w internecie i na pewno musi to być standard otwarty, na którym nie trzyma łapy żadna firma komercyjna. Zamierzam przyjrzeć się bliżej tematowi i wkrótce napisać więcej.

Traitors in our Midst: Web 2.0 Antihype.

We wpisie Traitors in our Midst: Web 2.0 Antihype Stowe Boyd komentuje ostatnie komentarze negujące określenie “web 2.0”, a w szczególności dyskusję pomiędzy Michaelem Arringtonem, Russellem Shaw i Richardem MacManus – ludźmi których uważam za “ewangelistów” web 2.0. Jak widać w wypadku MacManusa dochodzi do syndromu “bohaterowie są zmęczeni”. Richard jasno precyzuje o co mu chodzi w komentarzu do wpisu Stowe:

But what I’m saying now is that the term has become too overblown and nebulous – and is holding us all back. We’re too focused on debating its meaning and fighting off the cynics, to make real progress with the actual technologies.

Ideologicznie jak najbardziej się z nim zgadzam, ale rozpisywanie się na temat tak oczywistej sprawy, że są ludzie którzy na wielkich ideach chcą “tylko i po prostu” zarobić (niejednokrotnie oszukując innych) to trochę… strata czasu. Cóż – fakt – są tacy ludzie, którzy pomysły i zaangażowanie innych chcą wykorzystać – z tym niestety trzeba się pogodzić i zachować czujność. Niejeden venture capital zostanie naciągnięty na “web 2.0” :)).
Od razu uspokajam – nie zamierzam zmieniać nazwy bloga ani wycofywać go z internetu :)).

Social Networks 3.0

Na Venture Blog znalazłem ciekawy artykuł badający jak rozwijały się “social networks” (jak to przemianować na polski “sieci znajomych”, “ziomkownie” :))). Według autora jesteśmy aktualnie w cyklu “3.0”:

  • 1.0 @ koniec lat 90-tych – sieci tej generacji (jak np. ICQ) miały raczej “techniczny” charakter tj. nie generowały żadnej wartości dodanej przez swoje istnienie (a raczej nikt nie zauważył że taką wartość można wygenerować)
  • 2.0 @ początek 2000 – te sieci skupiały się raczej na samych socjalnych aspektach tworzenia sieci niż na wartości jaką daje sieć sama w sobie; inaczej mówiąc były używane jako “głupie narzędzie”
  • 3.0 @ teraz – aktualnie coraz więcej osób zaczyna dostrzegać wartość takich sieci – ludzie zaczynają naprawdę ich używać

    Social networks inform the conversations that take place among friends on LiveJournal. Social networks enable the discovery of new music on MySpace. Social networks enhance the multi-player gaming experience at Xfire. Social networks now empower recruiting on LinkedIn.

Autor bloga pisze:

I am more than a little excited about Social Networks 3.0 because I believe that social networking will be a crucial element of virtually all online consumer experiences going forward.

Dla mnie osobiście temat “social networks” wydaje się najciekawszy ze wszystkich aspektów web 2.0 – potencjał możliwości tego typu połączeń jest niesamowity. A teraz pytanie za milion dolarów – czy Microsoft kupi LinkedIn i włączy to do Windows Live czy też stworzy własny tego odpowiednik? I kiedy?

Web 2.0 DNA

Na stronie Adaptive Path – firmy którą uważam za ewangelistów web 2.0 – ciekawy artykuł – Experience Attributes: Crucial DNA of Web 2.0. Brandon Schauer złożył w postaci sprytnego pliku PDF wszystkie atrybuty web 2.0 – dodatkowo ułożone na osi czasu:

  • network effect
  • the long tail
  • user contributed value
  • remixability
  • co-creation
  • decentralization
  • emergent systems

Gorąco polecam!

Web2.0 – na poważnie i na wesoło

Web2.0 jest tematem dużo głębszym niż sugerowałem w pierwszym poście na ten temat – nie ma jedynie wymiaru technicznego, ale również społeczny i inne. Najczęściej wymieniane aspekty web2.0 to (skrótowo za a cumulative Web 2.0 definition):

(1) “The Web As Platform”: This was the formula for the first Web 2.0 conference, “exploring how the Web has developed into a robust platform for innovation across many media and devices – from mobile to television, telephone to search.” The Web is becoming an metadata-driven infrastructure that is not anymore only accessible by traditional browsers. Web 2.0 applications “can serve content that exploits network effects with or without creating a visual, interactive web page”.

(2) Point of Presence: Web 2.0 is a “Point of Presence on the Web for exposing of invoking Web Services and/or Syndicating or Subscribing to XML based content”. I prefer to understand the term in a metaphoric way: first people were “visiting” a “site”, then they had something like a “cockpit” … and now the user feels immersed in the media.

(3) Microcontent-based: Web 2.0 is based on openly accessable microcontent – it resembles more a field of dynamic content “clouds” than an archive of web “pages” and “documents”. The result is an infrastructure that is open, decentralized, bottom-up and self-organizing.

(4) Second order content or metacontent: Web 2.0 applications are quite commonly based on microcontent coming from a different and distributed source that is machine-processed, reused and put out of context.

(5) Metaweb: “Web 2.0” has earlier been used as a synonym for the “Semantic Web”. The combination of social networking systems with the development of tagging and delivered through blogs and wikis “creates a natural basis for a semantic environment”. The Web 2.0 is not only a better environment for computers, but also for “human clients” who can now get their microcontent aggregated, assembled and structured according to personalized ad-hoc points of views.

Szczególnie “gęsto” dyskutowane są aspekty socjologiczne web2.0 jak choćby w artykule
Why Web2.0 Matters: Preparing for Glocalization
, który moim zdaniem spokojnie mógłby zostać rozwinięty w całkiem interesującą pracę magisterską z socjologii :). Naprawdę polecam!

Z drugiej strony są też ludzie którzy podchodzą do tematu bardziej na luzie jak na stronie z
Create your own Web 2.0 Company, udostępniającej prosty mechanizm generujący “seksowne” nazwy firm (jak np. google :))) które za samą nazwę oraz “tagline” z “właściwymi” (w kontekście web2.0) technologiami, mogą liczyć na łaskawy portfel różnych VC :))). Generujcie, zakładajcie, web2.0 używajcie!

Web Development Trends for 2006

W artykule Web Development Trends for 2006 znalazłem tyle nieznanych słów, że zacząłem się zastanawiać czy rzeczywiście o tym samym “internecie” autor pisze który ja znam. Otóż NIE! Autor pisze o czymś co od jakiegoś czasu określa się jako web 2.0 – czyli ogólnie “internecie przyjaznym dla… komputerów”. Mam na myśli lepszą integrację, standaryzację itp. Ostatnio w ogóle stałem się fanem web 2.0 (nie widzieliście jeszcze mojej piżamy z tym logo) – a to za sprawą TechCrunch – naprawdę polecam – to właśnie przez ten serwis znalazłem info o Web Development Trends. Ciekawe jak te trendy odbijają się na rynku polskim?