Bo do tanga trzeba dwojga – jak znaleźć co-foudera?

Jedną z ważniejszych kwestii podczas spotkań z inwestorami jest team. Zasada jest taka, że one-man-army czyli skład jednoosobowy podwyższa ryzyko niepowodzenia projektu – dlatego często inwestor dowiedziawszy się o tym, że “w projekcie jestem ja i… ja” odsyła z kwitkiem, nakazując poszukać drugiej osoby i “wtedy możemy wrócić do rozmów”. Jak sobie z tym poradzić? Jak podejść do procesu szukania co-foudera – czyli osoby, która jest “prawie-założycielem” twojego startupa?

Należy pamiętać, że w idealnej sytuacji powinieneś znać co-founderów sprzed okresu twoich działań biznesowych lub mieć już wyrobione zdanie na temat tego jak działają oni biznesowo. Kilkukrotnie przekonałem się, że powiedzenie, iż wybór partnera biznesowego jest jak wybór partnera życiowego, nie jest przesadzone – dlatego “zmierz dwa razy, sprawdź trzy razy, wybierz raz” zanim wejdziesz w deal udziałowy. Rozstanie może być bolesne i zabić twój długo chowany biznes.

W ramach Venture Incubator często spotykałem się z jednoosobowymi zespołami. W moich oczach nie dyskryminowały one “teamu” bo działaliśmy na bardzo wczesnym etapie, natomiast wymuszało to uruchamianie w ramach procesu inkubacji procesu “poszukiwania co-foundera”. Poniżej założenia i etapy jakimi chcieliśmy minimalizować ryzyko takiego procesu.

Założenie – mówimy o pozyskaniu osoby o kompetencjach które są potrzebne w ramach startupa internetowego tj najczęściej technologia, marketing, sprzedaż. Co-founder musi być osobą, która będzie miała istotny wpływ na pozyskanie inwestora (biznesplan, produkt, spotkania z inwestorami). Zakładamy też, że startup, który razem rozwijamy jest na bardzo wczesnym etapie.

Faza 1 – “free trial” – celem tej fazy jest sprawdzenie czy znaleziona osoba pasuje do obecnego teamu, czy się można dogadać, jaki ma tryb pracy, jak planuje i wykonuje swoje obowiązki, jak przydaje się w biznesie. Ta faza w założeniu powinna być w miarę krótka – 1-3 tygodnie intensywnej wspólnej pracy, najlepiej jako wstęp do Fazy 2. Rozstanie na tym etapie nie jest zobowiązujące dla żadnej ze stron. Po zakończeniu tej fazy powinniśmy móc określić jak “rozliczyć” się z co-founderem na kolejnych etapach – w praktyce oznacza to określenie zasad i wysokości udziałów, które oddajemy tak kluczowej pozyskanej osobie.

Faza 2 – “biznes, prototyp, inwestor” – kandydat na co-foundera przeszedł Fazę 1 i widzimy, że pasuje do teamu, jest użyteczny i można się z nim dogadać. Pora więc popracować nad konkretnymi elementami potrzebnymi w biznesie. Tutaj powstają założenia biznesowe (co sprzedajemy, za ile), prezentacja dla inwestora (rozpoznanie rynku, konkurencji), arkusz wyników – ogólnie jest to praca nad prototypem i samymi założeniami biznesowymi, wstęp do rozmów z inwestorami i w miarę możliwości uruchomienie sprzedaży. Celem jest pozyskanie finansowania, to można zatem uznać za milestone pozytywnego przejścia przez ten etap.

Faza 3 – “wspólnicy” – faza ta rozpoczyna się z momentem pozyskania inwestora – w umowie inwestycyjnej konkretnie określamy ile udziałów obejmuje każdy z udziałowców w tym nasz pozyskany i już przetestowany co-founder. Działając w ramach tej fazy może on mieć możliwość jeszcze dalszego zwiększania swoich udziałów w ramach osiąganych milestones lub otrzymywać wynagrodzenie.

Powyższy proces nie jest w 100% sprawdzony, uruchomiłem go dla jednego tylko zespołu i co więcej – proces jeszcze jest “w trakcie”, sam nie mogę więc podsumować jakie są wnioski z tego. Jeśli macie jakieś doświadczenia/uwagi/złote rady związane z poszukiwaniem wspólnika do biznesu – opiszcie w komentarzach.

7 Responses

  1. […] rozważania o doborze cofoundera do startupu można by uzupełnić o fazę wcześniejszą zastanawiając się, jak rozpocząć poszukiwania […]

  2. Jestem programistą, moje doświadczenie jest takie:
    + próbowałem sam – nie wyszło (brak motywacji)
    + próbowałem ruszyć z informatykiem – nie wyszło (zalatany)
    + próbowałem ruszyć z programistą – nie wyszło (nadawał się głównie do programowania)
    + próbuję z absolwentem teologii hehe – i póki co daje radę (mimo, że nie zna się na programowaniu)

    podsumowując: najważniejsze czy partner ma motywację i czas, a po drugie przyda się osoba, która prowadziła już jakiś biznes, bądź po prostu zna się na zarządzaniu, marketing itp

    specjalista od zarządzania + programista to moim zdaniem dobry wybór.

  3. Ciekawie wpasowałeś się w temat o którym ostatnio pisało m.in. Venture Hacks (how to fire a cofounder).

    Mając doświadczenie z trzech różnych zespołów sugerowałbym umówienie się już na samym początku co do niektórych kwestii:
    – czy budujemy firmę aby pewnego dnia sprzedać, czy aby zarabiać na niej?
    – czy szukamy inwestora?
    – kto rządzi w projekcie?
    – jaka jest procedura usuwania wspólników?

    Po drugie – upewnienie się, że wszyscy rozumieją, że startup ewoluuje i plan z którym się zaczyna niekoniecznie jest planem, z którym się kończy (patrz historia paypala)

    No i na koniec, rzecz najważniejsza. Aspekt finansowy. Szczególnie ważne jeśli robimy bootstrapping i żyjemy na ryżu i wodzie. Kiedy startuję z kimś biznes chcę wiedzieć w jakiej sytuacji finansowej jest ta osoba. Czy ma długi, czy ma kredyt do spłacenia, czy planuje dziecko w najbliższym czasie, czy jest gotowy/gotowa żyć za 1500 zł / miesiąc przez kolejny rok.

    Problem naczelny, który ja napotkałem chyba w każdym z przedsięwzięć i zauważyłem, że inne osoby też.. Zaczynamy biznes. Powiedzmy, że dwóch współzałożycieli deklaruje się na pracę na cały etat i mają oszczędności, które starczą na pół roku. Po trzech miesiącach projektu jeden ze współzałożycieli dostaje ofertę pracy (pół etatu, etat, freelance, czy inna firma/inny projekt). Co wtedy? Warto to zawczasu ustalić.

    Moje podejście:
    – praca na etat gdzie indziej niedopuszczalna (osoba będzie zbyt zmęczona aby po godzinach sensownie angażować się w startup. sprawdzone kilkukrotnie w praktyce)
    – inny projekt niedopuszczalny (j/w, a do tego jest ryzyko, że ten inny projekt ostatecznie okaże się ciekawszy dla tej osoby)
    – pół etatu / zlecenia freelance – najlepiej nie, ale czasem potrzebna jest gotówka. Najuczciwszy jest tzw. “układ małżeński”. Czyli umawiamy się, że każdy ze wspólników może brać zlecenia pod warunkiem, że podzieli się połową zysków z drugim. Skutecznie dwukrotnie przetestowane.

    Powyższe problemy pojawiają się przede wszystkim gdy bootstrapujemy. Jeśli mamy jakiekolwiek pieniądze na rozruch i wynagrodzenie dla cofounderów, to problemy z ludźmi dorabiającymi na boku się nie powinny pojawiać.

  4. @Merlin – wow, rewelacyjne uwagi, z kilkoma podejściami jeszcze się nie spotkałem (układ małżeński). Najważniejsze to widzieć drogę startupu na kilka kroków do przodu – to przychodzi zazwyczaj z doświadczeniem, ale takie wypowiedzi jak twoja pozwalają otworzyć oczy i widzieć co należy zaplanować i że “plan na niepowodzenie” jest równie ważny a czasem nawet ważniejszy (statystycznie) niż plan “na sukces”.
    Napisz coś jeszcze o twoich doświadczeniach w usuwaniu wspólników – to też ciekawe.

  5. @Merlin – ciekawe i cenne uwagi. Zwracam jednak uwagę, że czasem co-founder na etacie, ale z kontaktami i doświadczeniem więcej załatwi w ciągu dwóch godzin, niż rookie w ciągu miesiąca. Tutaj trzeba wiec zwracać uwagę na szeroko rozumiane aktywa (podobnie jak w przypadku inwestora na $) czyli, determinację, kontakty, doświadczenie, inne posiadane projekty (zaplecze).

    sprawdzone w 2 projektach.

  6. […] tematu dobierania wspólników, który poruszałem już tutaj wielokrotnie (zobacz artykuły: Bo do tanga trzeba dwojga – jak znaleźć co-foudera?, Jeszcze o doborze partnerów biznesowych). Jest to bardzo istotny punkt w życiu […]

  7. […] jeszcze trzeci powód, o którym wspomina Sebastian Kwiecień – istotny dla tych, którzy poszukują inwestora. Jedną z ważniejszych kwestii podczas […]