Miomi – czy historia może być “user generated”?

Miomi Zainspirowany wpisem Marcina Wilkowskiego przyjrzałem się serwisowi Miomi. Marcin pisze:

Miomi – User Generated History ma być serwisem społecznościowym, w którym użytkownicy kolektywnie tworzyć będą pewną ogólną wersję historii, składającą się z dodawanych przez nich do wspólnego zasobu danych. W ten sposób każdy element ich indywidualnych historii stanie się częścią dostępnej dla wszystkich wizji przeszłości. Udostępniane przez użytkowników dane mogą być zupełnie nieistotne z punktu widzenia ogólnej historii (np. wspomnienie pierwszej randki, fotografie rodzinne) albo wnosić do niego ważny wkład (np. spisane relacje dziadka, biorącego udział w II wojnie światowej).

Moim zdaniem Historii (przez duże HA) nie tworzą zwykli ludzie, ale raczej coś co zdefiniowałbym jako “odbiór społeczny” tj. tzw. statystyka decyduje czy coś miało historycznie znaczenie czy też nie. Co z tego, że mam wypadek samochodowy i jest to dla mnie zdarzenie przyćmiewające nawet wybory, gdy tzw. statystyka twierdzi, że to nie ma znaczenia historycznego, a wybory owszem. O wypadku napiszę na Blipie, o wyborach – w Wikipedii lub Wiadomości24.

Mam zatem takie wątpliwości:

  • czy Miomi ma być po prostu serwisem dziennikarstwa obywatelskiego, gdzie użytkownicy gromadzą materiały istotne z punktu tzw. statystyki? Ewentualnie jeśli nie dziennikarstwo obywatelskie to Encyklopedia
  • czy też ma to być serwis gdzie każdy dodaje swoje wpisy tworząc tzw. historyczny długi ogon nie mający nic wspólnego z rzeczoną Historią (statystycznie istotną)

Wydaje mi się, że nie da się tego połączyć w jednym serwisie – bowiem zarówno jakość jak i wymagania co do wpisów tych typów są diametralnie różne.

Na razie widać, że serwis jest dopracowany i ma ciekawy interfejs (prawie jak Evernote), a co z tego wyrośnie – nie wiadomo. Niestety jak przy każdym “niekonkretnym” serwisie jest niebezpieczeństwo, że zostanie (statystycznie) niezrozumiany przekaz autorów serwisu i ludzie pójdą raczej popisać lub poblipać – tam przynajmniej będą wiedzieć w jakim celu to robią.

Bardzo niepokojący jest poniższy fragment wpisu Marcina:

Startup Miomi.com to projekt autorstwa Thomasa Whitfielda (biochemika z Oxfordu) i Toniego Karlheinza (specjalisty od komputerów). Wygrali oni na początku tego roku konkurs na biznesplan, organizowany przez Uniwersytet w Oxfordzie. Kilka źródeł (tu czy tu) informuje o tym, że budżet tego projektu wyniósł 100 milionów dolarów. Serwis zarabiać ma przede wszystkim na reklamach.

Ten fragment mówi bowiem, że rzucając hasłami typu “User Generated History” można omamić inwestorów, bo raczej taka wycena nie wygląda na racjonalną.

Czy zatem Miomi ma jakieś sensowne zastosowanie?

6 Responses

  1. Muszę powiedzieć, że mi pomysł się podoba, chodziłem chwilę po becie Miomi i w miarę czasu zamierzam tam wrócić, a może sam coś dopisać. Siłą serwisów społecznościowych nakierowanych na konkretne zjawisko, jest zebranie w jednym miejscu amatorów i specjalistów w danej dziedzinie – historia zawsze była pasjonująca dla wielu, więc… Trzymam kciuki za Miomi, bo pomysł to chyba bardziej żywotny i wiążący społeczność na lata niż chociażby spotykanie kolegów z klasy – nie obrażając użytkowników wiadomego (sam też jestem, ale już mi tam nudno i coraz rzadziej wracam).

  2. Dla mnie to głównie kolejny przykład kolektywnego tworzenia obrazu przeszłości, wykorzystujący narzędzia internetowe. Historia przez duże HA ma ostatnio kłopoty, związane z krytyką wielkich narracji i coraz większą rolą źródeł intymnych i indywidualnych (oral history). User Generated History to ciekawie brzmiący slogan, ale podobnie jak w przypadku History 2.0, o którym ktoś tu i ówdzie w sieci już przebąkiwał, to bardziej wskazanie kierunku niż realne opisanie i scharakteryzowanie trendu. W końcu to, czy jakieś wydarzenie historyczne było istotne czy nie decyduje nie tylko statystyka, ale przede wszystkim punkt widzenia tego, kto się w tę historię zagłębia.

  3. Prochu nie wymyślili, miomi to z pewnością skrót od mistorii czyli my-story, spersonalizowanej i tworzonej przez jednostki wersji historii ogólnej. Już parę ładnych lat temu o tym pisano.
    Przykładem mistorii jest Maus Arta Spiegelmana – przepuszczona przez jednostkowe doświadczenie historia całego pokolenia, całego narodu.

  4. julivena – dzięki za to info – nie wiedziałem że ten temat jest tak głęboki

  5. Za dużo bym nie oczekiwał od tej historii przez duże “H”. W wielu środowiskach źródła pochodzące od jednostek, pozornie mało znaczących, są uważane za ciekawsze nośniki danych. Miomi mogłoby takie być, ale czy na na to szansę? Na pewno to nie Historia 2.0.
    Piszę o tym trochę u siebie. Zapraszam tym bardziej, że powoływałem się na Twój wpis:
    http://culturalweb.blox.pl/2008/01/Historia-20-czy-tylko-baza-zrodel.html